sobota, 13 kwietnia 2013

1.

 Pierwsze co zrobiłam po porzuceniu swojej ulubionej krainy kolorowych snów i fantazji gdzie tylko tam mam odrobinę spokoju od tego całego syfu, zawlokłam się do łazienki. Podeszłam do umywalki i popatrzyłam nad nią w lustro... Stwierdziłam, że spojrzę w nie ponownie ale po prysznicu, może coś się poprawi. Gorąca woda i ulubiony wiśniowy żel pod prysznic to jest to  czego cała ja domagam się z rana. Chcąc nie chcąc wróciłam do lustra. Wzięłam się do robienia make-up’u . Nałożyłam podkład, narysowałam cienkie kreski eyelinerem, przejechałam po rzęsach tuszem a policzki pociągałam bronzerem i wróciłam do pokoju aby zmierzyć się z szafą. Z Zuzką ugadałyśmy się, że dziś do szkoły na pewno nie dojdziemy.  Ma przyjechać po mnie na przystanek ze swoim lovelaskiem i jakimś jego kolegą. Czasem chce, i to tak cholernie, żeby pożyczyła mi tych swoich różowych okularków, abym mogła sobie na niego zerknąć z jej perspektywy. Bo bez tych kolorowych pingli nie ma nic, poza kupą żelu na włosach i dopasowanych rurek, co by mogło mnie zachwycić w jego osobie. Ale to chłopak mojej najlepszej przyjaciółki, którego muszę akceptować poprzez wzgląd na Zuzkę. Ważne żeby ona byłą szczęśliwa, a przy nim aż promienieje a to mi w zupełności wystarczy. Wracając do szafy... Postawiłam na elegancję. Włożyłam beżową, zwiewną sukienkę ze złotym paskiem i czarne balerinki, włosy jedynie tylko rozczesałam, całe szczęście z nimi rano nie muszę się bawić, idealne proste prawie, że czarne sięgające pasa gęste pasma podkreślające mój ciemny kolor oczu sprawiają, że je lubię w sobie najbardziej, przepasałam złotą opaską z perełkami do tego wzięłam swoje ulubione okulary pilotki. Ostatnie zerknięcie w lustro, było OK. Do torebki wpakowałam parę zeszytów tak dla nie poznaki przed mamą, po drodze zahaczyłam o kuchnię i zgarnęłam śniadanie i wyszyłam. Zuza z  Alanem i kimś tam już czekali. Gdy pojawiłam się na horyzoncie moja przyjaciółka wprost wyskoczyła z jego bryki ciągnąć za sobą welon długich blond włosów. Właśnie... Wyglądałam Ok dopóki jej nie było w promieniu 10 metrów. Była kompletnym przeciwieństwem mnie, ale tylko z wyglądu bo w głowach obie mamy tak samo poprzekręcane wszelakie śrubki, ze bardziej się nie da. Tworzymy kontrast. Zuzka jest białogłową o jasnej karnacji i zielonych, prawie jak szmaragd, oczach, wzrost i wagę mamy podobne.  Ubrana była w jasne poszarpane, idealnie dopasowane rurki, do tego miała jasno różową bluzkę z ćwiekami, co tylko podkreślało jej delikatną urodę, do tego Vans’y a włosy przepasała czerwoną bandaną. Rzuciła się na mnie uderzając mnie swoim cmokersem w policzek.

- No hej skarbie. Jej, jak ślicznie wyglądasz. Chodź, musisz kogoś poznać.

-Bo ja o niczym innym nie marzę...- Nie nabierałam optymizmu na samą myśl, że nie dość, iż muszę patrzeć na jej ukochanego księcia z rana, to jeszcze musze poznawać jednego z jego odźwiernych. Popatrzyła na mnie karcąco, co znaczyło, że się mile zaskoczę. Gdy dowlokła mnie do jego taniego BMW, nadeszła ta chęć na różowe okularki, ale to postanowiłam zostawić. Z tyłu siedział naprawdę niczego sobie przystojniaczek. Brunet o błękitno niebieskich oczach( KOCHAM!! Ciemnymi blondynami tez nie gardzę) na moje oko nie wiele wyższy ode mnie, pod obcisłą bokserką było widać ze ma zarysowane, niczego sobie, ciałko. Mraśny. Z zamyśleń wyrwała mnie Zuza która podekscytowanym głosem, aż pisnęła:

- Julita- Emil, Emil- Julita.- Wiedziałam, że coś szykuje. W cale a w cale nie zdziwię się jak nas zostawi samych za parę godzin. Teraz moment prawdy.

-Miło poznać.- wykrzesałam w sobie odrobinę uprzejmości i podałam mu rękę.

-No to się jeszcze okaże.- I w tym Momocie puścił mi perskie, i pokazał rządek śnieżnobiałych ząbków. Ale w tej chwili usiłowałam sobie przypomnieć czy ostatnio uzupełniłam zasób ciętych tekstów w swoim słowniku, bo coś mam nie odparte wrażenie, że będę musiała z niego skorzystać.

- Pff.- No nie wierze! Jedyne co umiałam zrobić w  tamtej chwili to ‘odpffyfnąć’ mu jak jakaś pięciolatka. Co się stało mojemu językowi? Ja mistrzyni ciętej riposty komuś ‘odpffyfuje’?! Ale nic, nadszedł moment, w którym muszę przywitać jego obrzydliwie z żelowaną ekscelencję. Ja nie chce być nie miła, ale dla niego po prostu nie potrafię inaczej. Więc popatrzyłam na niego, czekając aż jego idealnie wyrysowana buzia rzuci coś w moim kierunku, ale dziś nie doczekałabym się i w związku z tym przejęłam jego rolę i powiedziałam:

- Trudno jest jednocześnie patrzeć się na kogoś i się z nim przywitać?- I po jego odpowiedzi doznałam szoku, jak mało kiedy.

- Powiedz mi kochanie, co ja ci takiego zrobiłem, że jedyne na co cie stać to żeby walnąć mi swoim wyszukanym tekstem?- Uniósł swoja idealnie, zbyt idealnie, wyregulowaną brew do góry z nadzieją, że puszcze to mimo uszu i tym samym będzie górować, ale nie byłabym sobą gdybym nie odpyskowała:

- Bo widzisz, czasem to jest tak, że zobaczysz jakąś twarz i po prostu wiesz, że inaczej się nie da. A twoja  śliczna buźka, zalicza się do tej kategorii.

- Ej uspokójcie się. Musicie zaczynać to samo i to jeszcze z rana?- Ja wiem, że Zuzę boli to, że dwie najważniejsze dla niej osoby nie potrafią się ze sobą dogadać. Nasz stosunek do siebie nie jest jakiś figlarny, że przekomarzamy się , my się nawzajem nie znosimy. Próbowałam wielokrotnie zmienić stosunek do niego, ale bez skutku. Nie umiem, on z resztą również. Może to jest spowodowane tym, że ja z Alanem nie mamy jej całej dla siebie, jak dla mnie żaden facet nie jest jej wart. Kocham ją jak siostrę, znamy odkąd się urodziłyśmy, nasze mamy wiedziały co robiły wsadzając nas do jednej kołyski. Nakręciłam się jeszcze bardziej:

- Myśli, że góruje bo nie uraczył mnie niczym chamskim tylko jakimś błyskotliwym pytaniem? Nie zrobił tylko dlatego, żeby pokazać, że to ja jestem tą wredną a on chce dobrze.

- Ej, wyluzuj. Mamy spędzić cały dzień ze sobą nawzajem więc może robić tak aby było miło?- Odezwał się wielki pan milczek. Tym razem odbije Sb za to ‘pffyfnięcie’ na początku i chowam mój słowniczek.

-Jak ma być miło to może nie wchodź gdzie cie nie potrzebują?- Kurcze no... to dalej nie było TO. W tym momencie odezwała się Zuzka:

- Jula proszę Cię.- To był właśnie ten moment, w którym wiedziałam, że muszę przestać, ale zostałam sprowokowana i tak łatwo się nie dam. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Dzień był słoneczny. A ja dalej czułam na sobie jego niebieskie oczy. Z przodu dochodziły chichoty zakochanej pary, a ja zostałam wyrwana ze swojej Kariny przemyśleń przez Emila:

- Jakieś specjalne życzenia czy wystarczy kanapka z serem?- Właśnie dojechaliśmy na stację benzynową żeby nakarmić nas i pojazd. Więc już z przyzwyczajenia rzuciłam czymś miłym:

- A wyglądam na kogoś kto ma, Bóg wie jakie, wymagania co do porannego śniadania?- Ale stwierdziłam, że dla niego nie będę chamska, nie dziś przynajmniej, i szybko dorzuciłam milszą odpowiedz z uśmiechem- Może być kanapka z serem.- Ten tylko popatrzył na mnie tymi swoimi dużymi oczyskami w taki sposób, że aż mi się dziwnie zrobiło, i wysiadł z samochodu.

 Gdy wszyscy zjedliśmy postanowiliśmy ruszyć w dalszą drogę. Pierwsza nasz myśl była taka, żeby troszkę poczekać, aż już naprawdę będzie super ciepło i pojedziemy nad wodę. A on dalej patrzył. Dziwnie się z tym czuję. Popatrzyłam na niego znacząco i w tym samym Momocie odwrócił wzrok zerwał się i podszedł do Alana.

__________________

Ufff. Pierwszy rozdział zostawiłam w tyle. Od razu sorki, że taki przymulony, ale to początki i akcja dopiero będzie się rozwijać. Mam nadzieję, że będziecie śledzić dalsze losy Julity. :)

1 komentarz:

  1. No,no ! Moja droga! Masz dryg do pisania! Juz niemogę się doczekac kolejnych rozdziałów!! Życzę Ci dużo weny twórczej!! :** <3

    OdpowiedzUsuń