niedziela, 14 kwietnia 2013



2.
~Błękitnooki:
Kurcze, zauważyła. Sam nie wiem dlaczego wciąż na nią patrzę. Przecież ostatnio brałem w niedziele i to tylko 3 jonty. Nie możliwe żeby tyle trzymało, słabe były... Ale jest w niej coś co nie pozwala mi oderwać wzroku ani na chwile, tak jakbym się bał, że gdy spojrzę ponownie okaże się tylko złudzeniem spowodowanym zadymioną czachą. Nawet nie ma na co patrzeć, bo przez tą nie całą godzinę zdążyłem zauważyć, że ma dwie warstwy. Tą drugą pokazuje chyba tylko w tedy gdy jest sama ze sobą a tą wierzchnią bardziej luzacką zostawia na deser wszystkim dookoła. Nie potrafię jej odczytać tak jak ten jeden ze Zmierzchu tej Belli czy jak im tak było. No ale nic, zapale może mi przejdzie.
~Brązowooka:
Palą i to be zemnie! O swoje też potrafię się upomnieć.
- Emiljanie, skarbie podziel się.- ‘Emiljanie’ tylko dlatego, że nie mogłam znaleźć żadnego innego uczciwego zdrobnienia do tego imienia. Oburzył się. Było widać to w jego oczach, ale bez gadania wyciągnął lucky’a strike’a. Gdy zauważył, że zdaję się tylko i wyłącznie na niego wyciągnął też zapalniczkę. Dziwna była, nie jakaś tam za 2,50 z kiosku tylko porządna srebrna, grawerowana zapalniczka. Jego inicjały, chyba, dało się zauważyć na niej. Kiedyś muszę o nią zapytać. Nagle od tyłu zaszła mnie Zuzka.
-Daj bucha, kochanie.- Zaciągnęłam się i puściłam jej na studenta, po czym wybuchłyśmy śmiechem.- Skarbie, ja wiem... Ale nie możemy. Chacha
-Kochanie obiecałaś...-Nie mogło się obejść bez tego. Nie miałam zamiaru w jakikolwiek sposób komentować tych słów bo wiem, że Zula poradzi sobie bez mojej pomocy, języczek też potrafi mieć cięty.
-Ty też obiecałeś. Powiedz mi dlaczego zabraniasz mi czegoś co sam ciągle robisz? Mówiłam ci już, albo przestajemy palić oboje albo wcale. Wybór należy już do ciebie.- Popatrzyła na niego, pociągnęła mnie za rękę i odeszłyśmy na bok dokończyć palenie. Zazwyczaj na tym etapie kończy się ten temat.
-Powiedz mi jak można tyle czasu wytrzymywać z jedną osobą?- Zawsze mnie to zastanawiało i nigdy tego nie mogę pojąć. Odpowiedziała mi jednym zgrabnym zdaniem:
- To samo pytanie mogę zadać jeżeli chodzi o nas dwie. Jak można wytrzymywać z jedną osobą przez 17 lat? To jest właśnie miłość. Emil ciągle rozbiera Cie wzrokiem.
-Ty no... to jest argument. Oj daj spokój... Jakiś zbufalony bufon.- No niestety nie mogłam zaprzeczyć bo Emil ciągle się na mnie gapił a mało odzywał, gdyby nie Alan zanudziłby się na śmierć. Ale w tym momencie zawołał nas:
- Wsiadacie czy zawieziecie się nad zalew same?- Nie zastanawiałam się długo bo znając szalonego drivera bez problemu zafundowałby mi kilku godzinny spacer.
 –Ale przyznaj, podoba ci się.- Mówiąc to uniosła kilka razy brwi zawadyjacko i wskoczyła do samochodu. Jedyne co mogłam zrobić to pozostawić to bez komentarza i wsiąść do auta bo temat ostatniego zdania właśnie bezczelnie wrył mi się w paradę.
-Ej, kolego kultury...- W odpowiedzi dostałam szyderczy uśmieszek i do tego zamknął mi drzwi przed samym nosem co znaczyło „wejdź sobie od drugiej strony”. Oj zagotowało się we mnie. Nie dałam się sprowokować i pokornie poszłam od drugiej strony.
Jechaliśmy wszyscy w ciszy tylko dlatego, że było lekkie napięcie na linii Zuzanna-Alan, Alan-Zuzanna, a zasilenie mojej linii z kolegą obok już od samego początku nie bezpiecznie wibruje wiec wole nie kusić losu i zatracić się w rozmyślaniach. Po jakichś 10 minutach jazdy w ciszy byliśmy na miejscu. Idealnie. Cały zalew był dla nas, może parę innych wagarowiczów się przewinęło ale i tak w większości miejsce należało do nas. Zuza dzień wcześniej wszystko obmyśliła i zaopatrzyła nas w koc i koszyk z jedzeniem. Rozkładanie wszystkiego wzięłam na siebie gdyż nadszedł czas godzenia się zakochanych. Gdy skończyłam usiadłam i obserwowałam oddalających się zakochańców i odpłynęłam, ale po chwili przed oczami pojawiło mi się coś co przesłaniało mi wszystkie widoki na przód. Po paru sekundach zorientowałam   się, że to Emil. Usiadł naprzeciwko mnie i zaczęliśmy patrzeć sobie w oczy, bardzo głęboko zresztą. Gdy zaczęło mnie to już krępować rzuciłam:
- I co? Będziemy się teraz tak na siebie patrzeć bezmyślnie?
- To może tylko ty patrzysz na mnie bezmyślnie.- Ło ho, ho... Nie zamierzałam już pytać o nic bo naprawdę nie chciałam się kłócić więc dorzuciłam tylko, przy okazji otwierając piwo:
- Aha. Bierzesz?.- nie zastawiał się w ogóle ale to i tak niczego nie zmieniło bo dalej się na mnie patrzył. Po jakichś 15 minutach wróciła zakochana, pogodzona para. Zaczęłyśmy się wygłupiać, pościągałyśmy buty i weszłyśmy do wody. Ciepła była, słońce też już było wysoko na niebie. W końcu Zula walnęła tekstem, wolałam mieć to już za sobą:
- Ja naprawdę nie chce nic mówić, ale obserwuję go od samego początku i strasznie ci się przygląda. U  niego to jest naprawdę rzadkość żeby jakaś dziewczyna wzbudziła jego zainteresowanie do tego stopnia, żeby nie umiał oderwać wzroku.- Ostatnie zdanie zabrzmiało jak by się tłumaczyła bo wiedziała, że istnieje prawdopodobieństwo, iż wybuchnę.
- Od tego ma oczy skarbie. I doszliście w końcu do ładu i składu?- Nie chciałam dłużej ciągnąć tematu wiec zeskoczyłam na jej sprawy, ale i tak nic z tego. Teraz zamierza mi powiedzieć coś do czego długo się zbierała:
- Nie zmieniaj tematu, dobrze wiesz, że tak. Jula... O nim udało ci się już zapomnieć, tak mi się wydaje, dlaczego nie spróbujesz czegoś nowego? Dlaczego dalej katujesz się wspomnieniami i wracasz do przeszłości skoro i tak wiesz, że to nic nie zmieni. Nie będziecie razem, dobrze wiesz, że jest zwykłym draniem. Nawet nie zdobył się na to żeby ci powiedzieć, że nic z tego nie wyjdzie tylko wyjechał sobie bez żadnego słowa pożegnania i wyjaśnienia. Nie mogę patrzeć już na to jak ciągle się zamyślasz bo wiem, że twoje myśli uciekają do niego i tego co było.- Widziałam,  że się o mnie martwi. Może naprawdę powinnam spróbować czegoś nowego...
- Masz rację... Ale to, że o nim nie mówię już tak jak kiedyś nie znaczy, że o nim nie myślę. Pod tym względem nic się nie zmieniło, od dnia w którym się poznaliśmy myślę bez przerwy. Nie było by takiego dnia, w którym o nim nie pomyśle. Wykańcza mnie to już od środka. Wariuję już gdy jestem sama ze sobą, ale nie chce nic nowego, nie potrzebuje kłopotów. I proszę cię nie próbuj szukać nikogo dla mnie, nie pomagaj mojemu szczęściu, gdy będzie chciało samo do mnie przyjdzie w końcu.- Tym samym skończyłam ten temat, podeszłam do niej mocno przytuliłam, i wróciłyśmy się do chłopaków. Musieliśmy cos zjeść z magicznego kosza Zuzy. Jak zwykle kanapki z serem i pomidorem. Wszystko popiliśmy piwem co było błędem, w przypadku Zuzy, bo słońce już naprawdę wzeszło wysoko i było już ekstra ciepło więc uderzyło jej do głowy, i zaczęła swoje odpadły. Dołączyłam się do niej i zaczęłyśmy tańczyć.  Wcześniej ściągnęła spodnie i przebrała ja na szorty, nie obyło się bez sprośnym komentarzy kolegów z za krzaka, więc ja w geście obrony, podeszłam do nich i zupełnie niechcący rozlałam całą zawartość butelki w mojej ręce na Emila. Tego wiedziałam, że mi nie podaruję, ale też nie odegra się od razu tylko weźmie mnie z zaskoczenia, zresztą z powrotem uciekłam do Zuzki bo wiedziałam, że nie odważył by się na wejście w krzaki, w których się święci na wpół goła Zula. Po zakończeniu misji odważyłam się pokazać na oczy Emilowi chodź ja wolałam nie przypominać o swojej obecności ale w końcu zostałam sam na sam z nim, bo Alan porwał na ręce swoją księżniczkę i pobiegł daaaleko  na przód, ja lejąc się ze śmiechu, nagle poczułam, że wiszę głową w dół, i że leżę na czyimś ramieniu. Ostatnią rzeczą jaką ujrzałam to były gołe stopy mojego oprawcy, bo nagłe znalazłam się pod wodą, w ostatniej chwili nabrałam powietrza w płuca, gdy wypłynęłam na powierzchnię, zobaczyłam tylko ten jego uśmieszek i to jak jego ręce znów pociągają mnie za sobą i wykonują pełny obrót w wodzie.
- Czy ty do reszty zidiociałeś idioto?! Chcesz żebym się utopiła popaprańcu jeden?!- To co się we mnie działo w tym momencie było nie do opisania. Jednocześnie gotowało się we mnie, a z drugiej strony powtórzyłabym to jeszcze raz. Gdy wyczłapałam  na suchy ląd od razu co zrobiłam to...