2.
~Błękitnooki:
Kurcze, zauważyła.
Sam nie wiem dlaczego wciąż na nią patrzę. Przecież ostatnio brałem w niedziele
i to tylko 3 jonty. Nie możliwe żeby tyle trzymało, słabe były... Ale jest w
niej coś co nie pozwala mi oderwać wzroku ani na chwile, tak jakbym się bał, że
gdy spojrzę ponownie okaże się tylko złudzeniem spowodowanym zadymioną czachą.
Nawet nie ma na co patrzeć, bo przez tą nie całą godzinę zdążyłem zauważyć, że
ma dwie warstwy. Tą drugą pokazuje chyba tylko w tedy gdy jest sama ze sobą a
tą wierzchnią bardziej luzacką zostawia na deser wszystkim dookoła. Nie potrafię
jej odczytać tak jak ten jeden ze Zmierzchu tej Belli czy jak im tak było. No
ale nic, zapale może mi przejdzie.
~Brązowooka:
Palą i to be
zemnie! O swoje też potrafię się upomnieć.
- Emiljanie,
skarbie podziel się.- ‘Emiljanie’ tylko dlatego, że nie mogłam znaleźć żadnego
innego uczciwego zdrobnienia do tego imienia. Oburzył się. Było widać to w jego
oczach, ale bez gadania wyciągnął lucky’a strike’a. Gdy zauważył, że zdaję się
tylko i wyłącznie na niego wyciągnął też zapalniczkę. Dziwna była, nie jakaś
tam za 2,50 z kiosku tylko porządna srebrna, grawerowana zapalniczka. Jego
inicjały, chyba, dało się zauważyć na niej. Kiedyś muszę o nią zapytać. Nagle
od tyłu zaszła mnie Zuzka.
-Daj bucha,
kochanie.- Zaciągnęłam się i puściłam jej na studenta, po czym wybuchłyśmy
śmiechem.- Skarbie, ja wiem... Ale nie możemy. Chacha
-Kochanie
obiecałaś...-Nie mogło się obejść bez tego. Nie miałam zamiaru w jakikolwiek
sposób komentować tych słów bo wiem, że Zula poradzi sobie bez mojej pomocy,
języczek też potrafi mieć cięty.
-Ty też
obiecałeś. Powiedz mi dlaczego zabraniasz mi czegoś co sam ciągle robisz?
Mówiłam ci już, albo przestajemy palić oboje albo wcale. Wybór należy już do
ciebie.- Popatrzyła na niego, pociągnęła mnie za rękę i odeszłyśmy na bok
dokończyć palenie. Zazwyczaj na tym etapie kończy się ten temat.
-Powiedz mi
jak można tyle czasu wytrzymywać z jedną osobą?- Zawsze mnie to zastanawiało i
nigdy tego nie mogę pojąć. Odpowiedziała mi jednym zgrabnym zdaniem:
- To samo
pytanie mogę zadać jeżeli chodzi o nas dwie. Jak można wytrzymywać z jedną
osobą przez 17 lat? To jest właśnie miłość. Emil ciągle rozbiera Cie wzrokiem.
-Ty no... to
jest argument. Oj daj spokój... Jakiś zbufalony bufon.- No niestety nie mogłam
zaprzeczyć bo Emil ciągle się na mnie gapił a mało odzywał, gdyby nie Alan
zanudziłby się na śmierć. Ale w tym momencie zawołał nas:
- Wsiadacie
czy zawieziecie się nad zalew same?- Nie zastanawiałam się długo bo znając szalonego
drivera bez problemu zafundowałby mi kilku godzinny spacer.
–Ale przyznaj, podoba ci się.- Mówiąc to uniosła
kilka razy brwi zawadyjacko i wskoczyła do samochodu. Jedyne co mogłam zrobić
to pozostawić to bez komentarza i wsiąść do auta bo temat ostatniego zdania
właśnie bezczelnie wrył mi się w paradę.
-Ej, kolego
kultury...- W odpowiedzi dostałam szyderczy uśmieszek i do tego zamknął mi
drzwi przed samym nosem co znaczyło „wejdź sobie od drugiej strony”. Oj
zagotowało się we mnie. Nie dałam się sprowokować i pokornie poszłam od drugiej
strony.
Jechaliśmy
wszyscy w ciszy tylko dlatego, że było lekkie napięcie na linii Zuzanna-Alan,
Alan-Zuzanna, a zasilenie mojej linii z kolegą obok już od samego początku nie
bezpiecznie wibruje wiec wole nie kusić losu i zatracić się w rozmyślaniach. Po
jakichś 10 minutach jazdy w ciszy byliśmy na miejscu. Idealnie. Cały zalew był
dla nas, może parę innych wagarowiczów się przewinęło ale i tak w większości
miejsce należało do nas. Zuza dzień wcześniej wszystko obmyśliła i zaopatrzyła
nas w koc i koszyk z jedzeniem. Rozkładanie wszystkiego wzięłam na siebie gdyż
nadszedł czas godzenia się zakochanych. Gdy skończyłam usiadłam i obserwowałam
oddalających się zakochańców i odpłynęłam, ale po chwili przed oczami pojawiło
mi się coś co przesłaniało mi wszystkie widoki na przód. Po paru sekundach zorientowałam
się, że to Emil. Usiadł naprzeciwko
mnie i zaczęliśmy patrzeć sobie w oczy, bardzo głęboko zresztą. Gdy zaczęło
mnie to już krępować rzuciłam:
- I co?
Będziemy się teraz tak na siebie patrzeć bezmyślnie?
- To może
tylko ty patrzysz na mnie bezmyślnie.- Ło ho, ho... Nie zamierzałam już pytać o
nic bo naprawdę nie chciałam się kłócić więc dorzuciłam tylko, przy okazji
otwierając piwo:
- Aha.
Bierzesz?.- nie zastawiał się w ogóle ale to i tak niczego nie zmieniło bo
dalej się na mnie patrzył. Po jakichś 15 minutach wróciła zakochana, pogodzona
para. Zaczęłyśmy się wygłupiać, pościągałyśmy buty i weszłyśmy do wody. Ciepła
była, słońce też już było wysoko na niebie. W końcu Zula walnęła tekstem, wolałam
mieć to już za sobą:
- Ja
naprawdę nie chce nic mówić, ale obserwuję go od samego początku i strasznie ci
się przygląda. U niego to jest naprawdę
rzadkość żeby jakaś dziewczyna wzbudziła jego zainteresowanie do tego stopnia,
żeby nie umiał oderwać wzroku.- Ostatnie zdanie zabrzmiało jak by się
tłumaczyła bo wiedziała, że istnieje prawdopodobieństwo, iż wybuchnę.
- Od tego ma
oczy skarbie. I doszliście w końcu do ładu i składu?- Nie chciałam dłużej
ciągnąć tematu wiec zeskoczyłam na jej sprawy, ale i tak nic z tego. Teraz
zamierza mi powiedzieć coś do czego długo się zbierała:
- Nie
zmieniaj tematu, dobrze wiesz, że tak. Jula... O nim udało ci się już
zapomnieć, tak mi się wydaje, dlaczego nie spróbujesz czegoś nowego? Dlaczego
dalej katujesz się wspomnieniami i wracasz do przeszłości skoro i tak wiesz, że
to nic nie zmieni. Nie będziecie razem, dobrze wiesz, że jest zwykłym draniem.
Nawet nie zdobył się na to żeby ci powiedzieć, że nic z tego nie wyjdzie tylko
wyjechał sobie bez żadnego słowa pożegnania i wyjaśnienia. Nie mogę patrzeć już
na to jak ciągle się zamyślasz bo wiem, że twoje myśli uciekają do niego i tego
co było.- Widziałam, że się o mnie
martwi. Może naprawdę powinnam spróbować czegoś nowego...
- Masz
rację... Ale to, że o nim nie mówię już tak jak kiedyś nie znaczy, że o nim nie
myślę. Pod tym względem nic się nie zmieniło, od dnia w którym się poznaliśmy
myślę bez przerwy. Nie było by takiego dnia, w którym o nim nie pomyśle.
Wykańcza mnie to już od środka. Wariuję już gdy jestem sama ze sobą, ale nie
chce nic nowego, nie potrzebuje kłopotów. I proszę cię nie próbuj szukać nikogo
dla mnie, nie pomagaj mojemu szczęściu, gdy będzie chciało samo do mnie
przyjdzie w końcu.- Tym samym skończyłam ten temat, podeszłam do niej mocno
przytuliłam, i wróciłyśmy się do chłopaków. Musieliśmy cos zjeść z magicznego
kosza Zuzy. Jak zwykle kanapki z serem i pomidorem. Wszystko popiliśmy piwem co
było błędem, w przypadku Zuzy, bo słońce już naprawdę wzeszło wysoko i było już
ekstra ciepło więc uderzyło jej do głowy, i zaczęła swoje odpadły. Dołączyłam
się do niej i zaczęłyśmy tańczyć.
Wcześniej ściągnęła spodnie i przebrała ja na szorty, nie obyło się bez
sprośnym komentarzy kolegów z za krzaka, więc ja w geście obrony, podeszłam do
nich i zupełnie niechcący rozlałam całą zawartość butelki w mojej ręce na
Emila. Tego wiedziałam, że mi nie podaruję, ale też nie odegra się od razu
tylko weźmie mnie z zaskoczenia, zresztą z powrotem uciekłam do Zuzki bo
wiedziałam, że nie odważył by się na wejście w krzaki, w których się święci na
wpół goła Zula. Po zakończeniu misji odważyłam się pokazać na oczy Emilowi
chodź ja wolałam nie przypominać o swojej obecności ale w końcu zostałam sam na
sam z nim, bo Alan porwał na ręce swoją księżniczkę i pobiegł daaaleko na przód, ja lejąc się ze śmiechu, nagle
poczułam, że wiszę głową w dół, i że leżę na czyimś ramieniu. Ostatnią rzeczą
jaką ujrzałam to były gołe stopy mojego oprawcy, bo nagłe znalazłam się pod
wodą, w ostatniej chwili nabrałam powietrza w płuca, gdy wypłynęłam na powierzchnię,
zobaczyłam tylko ten jego uśmieszek i to jak jego ręce znów pociągają mnie za
sobą i wykonują pełny obrót w wodzie.
- Czy ty do
reszty zidiociałeś idioto?! Chcesz żebym się utopiła popaprańcu jeden?!- To co
się we mnie działo w tym momencie było nie do opisania. Jednocześnie gotowało
się we mnie, a z drugiej strony powtórzyłabym to jeszcze raz. Gdy
wyczłapałam na suchy ląd od razu co
zrobiłam to...